Pięćdziesiąt… Dziś mam przyjemność podzielić się z Wami swoim 50. Jubileuszowym odcinkiem mojego bloga. Liczba 50 to liczba symbolizująca dojrzałość i doświadczenie życiowe. Przecież osiągając wiek 50 lat człowiek zalicza się do osób w średnim wieku. A jak jest z moim blogiem? Czy jest on już według Was dojrzalszy i lepszy niż w początkowym okresie? Prawie 15 miesięcy temu, tj. w dniu 12 lutego 2019r. ukazał się pierwszy odcinek mojego bloga – tutaj. Jest to dla mnie osobiście niezwykłe, gdyż nie miałem wówczas zupełnie pojęcia, czy będę umiał (i miał motywację) aż tak długo pisać dla Was – w końcu mogłem przecież zniechęcić się już po kilku częściach. Przez te wszystkie 50 odcinków (a szczerze mówiąc to i dłużej, bo początkowo publikowałem na fb) jestem tu z Wami i staram się dzielić swoim doświadczeniem i wiedzą. To był jeden z najbardziej zaskakujących i najpiękniejszych okresów w moim życiu, choć często nie było łatwo. Nie zawsze miałem chęć i siłę zabierać się za pisanie kolejnej części bloga. Czasem też miałem okresy przerw, choć raczej wynikały one z przyczyn losowych. Szczególnie zadowolony jestem z kilku odcinków, a są to: 26, 30 , 33, 37, 38, 40, 42 i 48.
Blog mój też przez cały czasy ewaluował, gdyż dodawałem do niego pewne pomysły, aby go ulepszyć. I tak, od 15 odcinka zacząłem dodawać do niego elementy swoistego mini-storytellingu, czyli krótkie historyjki, które miały na celu pokazanie danej sytuacji prawnej na przykładzie jakiś bohaterów. Następnie od odcinka 30 zacząłem stosować listy, które w sposób numeryczny porządkowały materiał, aby go było łatwiej czytać. Z kolei odcinek 48 i 49 to była w całości futurystyczna historia, która miała spowodować, aby czytelnik zastanowił się nad tym, do czego mogą doprowadzić niebezpieczne zmiany w prawie.
Dlatego też – z okazji pięćdziesiątego odcinka mojego bloga – przygotowałem dla Was coś specjalnego. Nie traktujcie jednak tego odcinka dosłownie, ale wręcz przeciwnie – z „przymrużeniem oka” – gdyż jest to pewnego rodzaju ironia.
Zazwyczaj na moim blogu, gdy przedstawiam Wam pewne rady (jak coś zrobić, albo też: Co zrobić, aby…) to zazwyczaj piszę Wam w sposób pozytywny. Natomiast postanowiłem dzisiaj postąpić trochę przekornie i napisać wszystko odwrotnie. Czyli, moi Drodzy, będzie dzisiaj kilka rad, bardzo prostych sposobów, takich zachowań, które dobrze znacie, bo je dość często robicie, a które z pewnością spowodują, że przegracie swoją sprawę w Sądzie – i to z wielkim hukiem…
Nie oznacza to jednak, że odcinek nie zawiera wartościowych i przydatnych treści. Jest bowiem dokładnie odwrotnie – wskazane tam antyporady (a w zasadzie błędy ludzkie) wynikają z moich osobistych obserwacji i doświadczeń jako prawnika, których jednak – jak wspomniałem wcześniej – trzeba stosować w praktyce (ale na pewno nie wprost, ale z dużym dystansem). Zapraszam więc do lektury. 🙂
Jak przegrać sprawę w Sądzie? 10 antyporad. Oto one:
1. Gdy będziesz mieć sprawę w Sądzie to nigdy nie zlecaj jej prawnikowi – przecież sam sobie najlepiej poradzisz
Kiedy masz sprawę w Sądzie to niektórzy znajomi radzą Ci, abyś zlecił ją adwokatowi. Ale po co?
Bo to przecież chyba oczywiste, że Polacy to zdolny naród i wszyscy „znają się” na medycynie, na polityce, na naprawianiu samochodów, na piłce nożnej, no i też na prawie. Lepiej zatem oszczędź te parę groszy na inne wydatki – zamiast wydawać na prawnika.
Ostatecznie pójdź do adwokata dopiero wówczas, gdybyś (jakimś „cudem”) przegrał sprawę we wszystkich możliwych instancjach (oczywiście niesłusznie), zaś do Twoich drzwi zastukałby o godz. 6.00 rano Komornik. No bo przecież wiadomo, że adwokat to „cudotwórca” i na pewni wybawi Cię nawet na etapie „nowotworu złośliwego”…
2. Nie odbieraj nigdy żadnych pism z Sądu
Po co masz odbierać pismo z jakiegoś Sądu? Przecież zapewne to to znowu jakieś kłopoty, ewentualnie nic dobrego. Najwyżej niech listonosz awizuje list polecony, który „przeleży” sobie 14 dni na poczcie, a potem wróci ze „skutkiem doręczenia” z powrotem do Sądu. No i co z tego? Zamiast zatem stawić czoło niebezpieczeństwu – lepiej przecież, aby nie wiedział, co tam jest napisane i co od Ciebie chcą. Możesz wtedy sobie spokojnie spać, a tak byś się niepotrzebnie stresował…
3. Nigdy nie czytaj pism z Sądu
Jeżeli już (przypadkiem) odebrałeś pozew lub jakiekolwiek pismo z Sądu to go nie czytaj, bo po co. I tak pewnie napisane jest niezrozumiałym prawniczym „bełkotem”. Jeżeli jednak już go przeczytałeś to nie stosuj się do niego albo zupełnie zapomnij o nim. A najlepiej to je podrzyj lub wyrzuć do kosza.
4. Sam napisz pozew na podstawie swojej wiedzy, albo ewentualnie ściągnij jakiegoś „gotowca” z internetu
Co to dla Ciebie sporządzić pozew?? Napisanie pozwu to na pewno bardzo prosta i oczywista sprawa, którą każdy potrafi. Przecież żyjesz już tyle lat na tym świecie, a zatem masz dużą wiedzę i doświadczenie życiowe. Poza tym, od czego jest słynny „Wujek Google”? – przecież tam ponoć można „wszystko znaleźć”. Zapewne znajdziesz jakiegoś „gotowca” z internetu, który z pewnością będzie pasował idealnie akurat do Twojej sytuacji faktycznej i prawnej…
5. Gdy dostaniesz pozew z Sądu to najlepiej nie udzielaj odpowiedzi na ten pozew
W sumie to co będziesz na to odpowiadał? Co z tego, że Sąd dał Ci możliwość udzielenia w terminie 14 dni odpowiedzi na pozew, albo też złożenia sprzeciwu lub zarzutów? Nie będzie Ci przecież jakiś Sędzia wyznaczał, kiedy masz coś robić, a kiedy nie. Prawda sama się obroni…
6. Nie idź na rozprawę, bo po co masz tracić swój cenny czas
Przecież wiadomo, że rozprawa to tylko niepotrzebny stres i strata czasu. W telewizji jest przecież tyle świetnych seriali. Poza tym, co jak co, ale to obowiązkiem sędziego powinno być dbanie o Twój interes. Dlatego też nie idź na rozprawę – wiadomo, że nieobecni mają rację…
7. Nigdy nie zbieraj dowodów w sprawie ani też nie przedstawiaj ich w Sądzie
Co z tego, że Sąd kazał Ci przestawić jakieś dowody w Twojej sprawie, i to jeszcze w jakimś terminie? Po co masz zatem szukać świadków, którzy potwierdzą Twoją wersję, albo też przedkładać jakąś umowę sprzed 3 lat, która leży na dnie biurka. Niech Sąd sobie sam szuka tych dowodów. Albo niech zrobi to strona przeciwna, która powinna zachować się uczciwie, abyś to Ty wygrał…
8. Nie przestrzegaj żadnych terminów wyznaczanych przez Sąd
Często w pismach z Sądu wskazane jest, że jakąś czynność należy dokonać w określonym terminie, np. 7 dni na złożenie zażalenia, czy też 14 dni na apelację. Ale właściwie to dlaczego miałbyś przestrzegać jakiś narzucanych Ci odgórnie terminów? Terminy Cię nie powinny obowiązywać. Prawo to powinna być sprawiedliwość, a ta nie może być ograniczana jakimiś głupimi terminami. Jeżeli zaskarżyłeś wyrok po 2 latach od jego wydania to Sąd powinien go i tak uchylić.
9. Nie czytaj pouczenia od Sądu
Pouczenia z Sądu na pewno są napisane trudnym i niezrozumiałym dla nas językiem. Po co więc miałbyś tracić czas na ich czytanie, skoro i tak pewnie nie będzie wiadomo, o co chodzi. Poza tym, skąd wiesz, czy przypadkiem Sąd nie chce wyprowadzić Cię w pole i nie przysłał Ci błędnego pouczenia?
10. Pamiętaj, że Sąd to „sprawiedliwość”, a zatem nie musisz nic robić, gdyż na pewno stanie on po Twojej stronie
Zapewne masz 100 % racji, a zatem „prawda na pewno sama się obroni” przed Sądem. Zresztą – jak powszechnie wiadomo – Sąd to „sprawiedliwość” i zasiadają tam bardzo mądrzy ludzie. Zatem nie musisz się wysilać, gdyż Sąd na pewno Ci chętnie pomoże, stanie po Twojej stronie i swoją sprawę na pewno bez problemu wygrasz…
Jeżeli podoba Ci się idea niniejszego bloga to proszę o jego udostępnienie, polubienie lub skomentowanie – dzięki temu ma on szanse dotarcia do szerszego kręgu odbiorów, a być może wśród nich są osoby, które bardzo potrzebują zawartych w nim informacji. Polecam także zapisanie się na mojego Newslettera – wtedy nie umknie Ci żaden odcinek tego bloga, a także polubienie mnie na Facebook-u.
Zdjęcia wykonałem w Efezie.
Copyright © 2020 Rafał Ganowski